sobota, 22 marca 2014

Wspominki cz.3

Ostatni miesiąc. Może troszkę więcej niż miesiąc był ciężki. 28 grudnia dowiedziałam się, że mam rozwarcie. Lekarz wróżył, że urodzę przed 17 stycznia - termin był na 11 lutego, przecież to miesiąc wcześniej bym urodziła. I w tym dniu nastąpiła całkowita zmiana rytmu dnia. Nie wspominałam wcześniej ale chodziłam co dziennie na długie spacery około 10km, czasem zdarzały się dwa takie w ciągu dnia. Ćwiczenia na piłce od fitnessu i rozciągające też poszły w kąt. Zakupy poszły w kąt. Praktycznie cała aktywność fizyczna, którą wykonywałam musiałam przestać. Wiedziałam, że to wszystko może spowodować przedwczesny poród. Rafał przejął wszystkie obowiązki. Może po za gotowaniem, myciem mnie i naczyń. Ja siedziałam i oglądałam filmy, leżałam, czytałam książki. Szukałam co by tu kupić. A łóżeczko mieliśmy wtedy już gotowe, bo stwierdziłam, skoro tak jest to w każdej chwili mogę być na porodówce. Skompletowałam całą torbę do szpitala i czekałam.





Zdjęcia są 2 dni przed wizytą u lekarza. Wiem, że na tej wizycie dowiedziałam, się że Mały ma już około 3200. Powiedziałam Rafałowi, że jak będzie ważył 3500 sam będzie rodził. Byłam bardzo przerażona tym rozwarciem.
W dniu moich urodzin miałam wizytę - dotrwaliśmy ! Jupi. Normalnie radość nie z tej ziemi. Wizyta następna 31.01 kolejny raz wróżba nie dotrwasz bo masz rozwarcie na dwa palce. W tym czasie za przestał wszelkich wysiłków w domu, choć było już bezpieczniej ale chciałam urodzić w lutym najdalej 2 tygodnie przed terminem. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że leżałam i pachniałam. Skurcze przepowiadające bez bolesne. Piłam dużo wody przez całą ciążę. Ale przed 31 już nie mogłam. Nie miałam jak pić. Nie byłam wstanie wciskać w siebie. Na różne sposoby próbowałam ale nic mnie nie przekonywało. Zaczęły mi puchnąć nogi. Po odpoczynku było lepiej. No bo przecież, ciągle leżeć nie umiałam. Zaczął mi się etap wicia gniazdka. Trzeba było przecież sprzątać, myć podłogi, odkurzać, uszykować pokój czy łazienkę. Nie mogłam wtedy obojętnie siedzieć, ale też przy Rafale nie mogłam robić bo by krzyczał... 
31 jakie zdziwienie było lekarza, że się dotoczyłam na wizytę. Spojrzał, pomacał brzuch, zrobił USG i stwierdził, że teraz to na pewno nie dotrwam do terminu, ale mam się za wcześnie nie wybierać do szpitala bo mi dadzą Oksytocynę na wywołanie jak zobaczy Ordynatorka moje rozwarcie i mnie. 

ostatnie zdjęcie 16.01.2013
Nadszedł wstępnie sądny dzień. Dzień 2 lutego 2013r. Dzień wcześniej znajoma 1,5 miesiąca przed terminem urodziła. A ja siedzę i czuję skurcze. Znaczy nie czuję, czuję jakiś ucisk. Czuję napinanie brzucha. Kąpiel nie pomogła. Nie chlustam wodą. Dzwonie do Asieńki i mówię co i jak. W sumie to ona codziennie do mnie prawie dzwoniła by wiedzieć czy dobrze. Rafał do 20 w pracy a ja o 17 stwierdziłam, że nie mogę być sama. W sumie Asia się bardziej uparła, że posiedzi ze mną bo to nigdy nic nie wiadomo. Opuchnięta byłam niesamowicie, kostek nie miałam, palce u rąk jak parówki, buzia rozlana. Jakaś masakra. Chyba wtedy miałam najgorsze samopoczucie. Spytacie czy lekarz nic na to nie powiedział? Powiedział dał leki ale nie pomagały już. W sumie na chwilę schodziła opuchlizna z nóg jak trzymałam u góry ale nie wygodnie mi było leżeć i trzymać nogi wyżej. Kręciłam się na łóżku, zmieniałam co pięć minut pozycje. Czułam skurcze delikatnie ale rytmicznie. Piłam wodę. Spakowałam wodę do torby i czekałam. Rafał wrócił, Asia poszła i nie mogłam spać. Ściągnęłam na telefon aplikację do liczenia skurczy i siedziałam. Rafał spał a ja liczyłam. przez 3h były regularne co 5 minut, stwierdziłam - jedziemy. No i pojechaliśmy. Skurcze się skończyły i czułam się jak idiotka. Zostałam w szpitalu bo temperatura 39 na termometrze w przeciągu godziny im się pokazywała. A ja? Ja nie byłam przygotowana na zostanie na oddziale, sama bez Rafała? Samiusieńka w tym obcym dla mnie miejscu. Przecież zdrowa jestem i mogę wrócić w każdej chwili na poród, ale nie nie pozwolili mi iść...
cdn. 

PS. I

 Pisałam w poprzedniej notce, że wypiłam alkohol w ciąży i to nie raz. Trzeba zacząć od tego, że nie piłam w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie upijałam się jak to niektóre ciężarne robią. Ba nawet całego piwa nie wypiłam (pomijając radlera). Więc każdej z Was powiem tak. Wszystko szkodzi. Alkohol, jedzenie, napoje... ale trzeba jednak swojego instynktu słuchać. Naczytałam się o tym jak kropla alkoholu może wpłynąć na dziecko wg ekspertów. Ostatnio trafiłam na to, że we wczesnej ciąży alkohol szkodzi... i tu pada pytanie: a jak ktoś nie wie? Są przypadki kobiet co do 3 miesiąca ciąży miały okres. Są kobiety co mają tak nieregularne cykle, że 50 dc to dla nich chleb powszedni. I takie kobiety piją czasem na umór i dziecko zdrowe... Nasz organizm jest nieprzewidywalny. Oczywiście zgadzam się z tym, że nie wolno upijać się i pić alkoholu w ciąży, gdy się o niej wie - bo może wyrządzić szkody, ale nie popadajmy w skrajności. Zespół alkoholowy jest u dzieci tak samo jak nikotynowy, ale czemu jest zespół nikotynowy? Co lekarze twierdzą na temat rzucania palenia w ciąży? Wiecie? To jest tak, że jak paliło się przed ciążą i się dowiaduje kobieta o ciąży nie może rzucić z dnia na dzień. Musi stopniowo, gdy zrobi to nagle obciąża organizm...
A u mnie z alkoholem było tak, że w drugim trymestrze i na początku trzeciego miałam wielką ochotę, wręcz mi język uciekał do żołądka... na piwo. Miałam ochotę wypić piwo, ale nie całe. Łyczek piwa wystarczył tak by spić piankę. I zdarzało mi się napicie się łyczka lub dwóch...  a pod koniec naczytałam się o tym wszystkim w różnych artykułach i bardzo przeżywałam. Teraz? Teraz się śmieję. Nie dajmy się zwariować. Kobieto jeśli nie wiedziałaś o ciąży a piłaś nie miej wyrzutów sumienia!Nie martw się na zapas - to bardziej szkodzi dziecku. Rób wszystko w zgodzie ze swoim sumieniem, ale jak masz ochotę na łyk piwa nie musisz sobie odmawiać - możesz zamoczyć usta by poczuć smak. Specjaliście nie znają bezpiecznej granicy - sami się przyznają do tego. Dlaczego? Bo organizm ludzki to cud natury o którym zbyt dużo nie wiemy i ciągle są nowe doniesienia.

PS.2

Badanie obciążenia glukozą najlepiej iść z plastrem cytryny lub połową. Pielęgniarki pozwalają wcisnąć cytrynę gdyż ona wpływu nie ma na wyniki a smak glukozy jest o wiele lepszy wtedy i nie mdli tak.

5 komentarzy :

  1. Nie cierpię tego obciążenia glukozą, w trzeciej o mało nie błagałam lekarki na kolanach żeby to ominęła, nie dała się namówić. Po wypiciu tego paskudztwa z cytryną w ciągu pół godziny dostałam drgawek i mroczek przed oczami, pielęgniarki pilnowały mnie długo. Wyniki wyszły dobre więc nie wiem czemu tak to wyszło, nie tolerowałam słodyczy oprócz lodów z sosem czekoladowym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że nie tylko ja się ratowałam aplikacją liczącą skurcze :)
    Picie wody mi nie pomagało, pod koniec byłam tak opuchnięta, że najchętniej bym się nigdzie nie ruszała ^^"

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam całą cytrynę na glukozę :D Współczuję tych ostatnich dni. U mnie też zapowiadał lekarz termin na 3-4 tygodnie wcześniej, ale Zośka swoje wysiedziała :) Piękne wspomnienia, a ja cały czas się zastanawiam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię te przed porodowe historię :) a co do popadania w skrajności. Zawsze rano piłam słaba kawę z mlekiem i zastanawiałam się czy w ciąży dalej mogę. Znajoma powiedziała, że jak mam wielka ochotę to jedna mała kawka dziennie nie zaszkodzi, bo podobno odmawiani sobie zachcianek też jest nie dobre:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawka może być słaba jedna w ciągu dnia i unikać lepiej większej ilości kofeiny wtedy :) Nie dopijać Cola etc :)

      Usuń

Dziękuję, że do nas zaglądasz i życzę radosnych dni z nami.