Dzień zapowiadał się uroczo, Szymek obudził się 4.30 na jedzenie i poszedł dalej spać. Kolejna pobudka około 8 i zabawa z Tatusiem. Uśmiechy chichy, obudziłam się około 9- chłopcy dali mi pospać. Umówiliśmy się z Olkiem na wyjazd grillowy na działkę, Torba mega spakowana Szymek wysmarowany, wózek i fotelik spakowany. Ale oczywiście Mama zapomniała o tym by wziąć chleb, musztardę, keczup i wodę mineralną dla Szymka. Wjazd do sklepu dokupienie potrzebnych rzeczy -gdyby Mama sobie przypomniała wcześniej to by kupili i chleb, i keczup, i musztardę ale Mama jest chodząca amnezja, jak to bywa po ciąży a może na macierzyńskim to głowę zaprząta dziecko, a nie rzeczy niezwiązane z największym Skarbem.
Dojechali na działkę do Dziadka a tam... komary. Ehh... spryskałam dzielnego Szymka i wyszliśmy z samochodu na działkę, Dziadek wskazał miejsce bez komarów i się relaksujemy, chłopcy robią grilla my się cieszymy pogodą, ale oczywiście wykremowany Szymek i okryty parasolką bo to delikatna skórka potrzebuje cienia. Dziadek się cieszy, że wnuk go odwiedził. A Szymek demonstruje czego się nauczył ostatnio, śmiechy i chichy ale nie pokój sprawia delikatne krostki na buzi. Do smarowany kremem dalej się cieszymy pogoda, zajadamy i Tatuś się bawi z synem i Wujek Olek zaczepia Malucha.
Cieszy mnie każdy uśmiech dziecka i smuci każdy płacz. Przyjechaliśmy do domu po 4h wojaży wszyscy zadowoleni i szczęśliwi choć Szymek zaczął być marudny. Ząbki zaczęły znowu dokuczać bo żel ukoił płacz więc nie chodziło o nic innego. W domu zaczęliśmy poprawiać Szymkowi humor i zaczęłam się bawić nim i robiliśmy samoloty :) i wiele frajdy to mu sprawiało a Mamie ręce mdlały i wspomagała się nogami co tata uwiecznił na zdjęciach :) Oczywiście zamiast Szymek gryźć gryzaka musiała to robić
Mama.
Po zabawach przyszedł czas na jedzenie tym razem kilka łyżeczek groszku. Był ciekawy smaku ale nie był tak zachwycony jak wczorajszym kalafiorem.
Chwila zabawy i odkrycie wysypki w innych miejscach gdzie był smarowany kremem UV. Zaradziłam rumiankiem ale czeka nas zakup jakiegoś dobrego kremu UV, który nie uczuli Szymka i padnie albo na La Roche albo na Vichy jutro doradzę się w aptece i mam nadzieję zażegnać wysypkę.
No i było pięknie dopóki, żel nie przestał działać no i zaczęło się odnowa, ale smarowanie to było już za mało, dostał przeciwbólowy i zaczął gryźć moją rękę, gryzakiem gardził. Zasnął na 30 minut i od nowa ryk i wrzask. Wykąpanie zrelaksowało i jedzenie uspokoiło. Ale coś nie tak było bo znowu krzyk i wrzask, utulenie i danie do ssania palców Mamy pomagało, dodatkowa dawka paracetamolu pomogła i się wyciszył. Położony do łóżeczka lula sobie.
Ale strach, że się przegrzał i obawa, ze wysypka dokucza jest straszna. No i czekamy o której dziś się obudzi by nie płakał bo to najgorsze jak dziecko płacze z bólu i coś mu przeszkadza a rodzic nie może temu zaradzić.
Szczęśliwe dziecko to spokojny rodzic.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do nas zaglądasz i życzę radosnych dni z nami.