środa, 22 stycznia 2014

Łobuzujemy

Mam w domu łobuza. Z dnia na dzień większy z niego rojber - rozrabiaka. Zaczynając od tego, że zabawki są wszędzie: w naszym łóżku też, kończąc ile cudów jest pod łóżeczkiem. Rozsypywanie kleiku/mleka jest rzeczą codzienną gdy tylko znajdzie się w zasięgu ręki, a jak nie to zrobi tak, że będzie w zasięgu ręki.



Przeraża mnie fakt, że to wszystko jest wyciągane na środek pokoju, że ciągle coś jest porozwalane, choć zaczynam się do tego przyzwyczajać. W sumie to nie mam co narzekać. Szymon zaczyna wrzucać klocki sam z siebie do pudełka i je odsuwać na bok bo się znudził. Część zabawek wyciąga a potem wrzuca do pudła z powrotem więc jest nadzieja. Wchodzi wszędzie się da i tam gdzie mi się wydaje, że się nie da. Nawet znalazłam go pod łóżkiem w połowie i nie mógł wyjść, musiałam troszkę się nagimnastykować by go całego stamtąd wyjąć. Innym razem znalazłam go bawiącego się rozsypanym mlekiem gdzie mleko stało na szafce i normalnie by nie sięgnął. Znajduję stos książek na podłodze zamiast na półkach - plus taki, że nie rwie ani ich nie je :) Z ciekawych rzeczy, znajduje za kanapą w salonie książki i zabawki. Pod łóżeczkiem wszystko: ubrania, książki, kupę, zabawki, smoczek, misia, moje spinki do włosów, telefon mój...
Toaleta jest chyba najbardziej spornym miejscem u nas. Bo Szymon chce tam wchodzić a ja uparcie próbuję go nauczyć, że nie wolno, a on uparcie, że musi zwiedzać kilkadziesiąt razy dziennie te ciekawe pomieszczenie u nas w domu. Po za tym rozrabiaka musi sam jeść. Ja służę już tylko za podawaczkę i ewentualną nabieraczkę na łyżeczkę/widelec choć sam się mocuje, przez to po każdym posiłku sprzątam, wycieram i odkurzam. A co mama ma czas ale w tym czasie to powinna już ze mną dawno siedzieć i podawać mi piłkę, a nie coś sprzątać - po za tym po co ona sprząta skoro ja, Szymon za 2-3h znowu nabrudzę? I jest mały sprzeciw z jego strony: szturchanie mnie po nogach, odsuwanie i pokrzykiwanie. A gdy już usiądę z nim porzucać piłkę stwierdza, że fajniej się jeździ odkurzaczem po domu. No i tak dominuje mój cały świat taki mały Rozrabiaka, którego kocham nad życie i nie mam ochoty oddawać go do żłobka i wracać do pracy. No ale niestety takie życie chyba, że wygram w totolotka :) Tylko, że trzeba grać aby wygrać.




7 komentarzy :

  1. Słodziak :) U nas to samo-Bartuś przechodzi sam siebie i dostarcza mi wrażeń ;) Ale jak nie kochać tych łobuziaków ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. :) i tylko dlatego się cieszę, że Zośka jeszcze nie biega :) ciekawe, jak to będzie, jak już się sama zacznie przemieszczać... już zaplanowałam, że 2 szafki zamykam na amen - obie zlewowe z chemikaliami... a jak sobie z tym poradziłaś? ja chyba wybiorę ikeowe zamykadełka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze chemikalia są: w szafce nad ubikacją wysoko a kuchnia jest zamknięta bramką bo chciał wyciągać tasaki i noże, oraz otwierać zamrażalnik i wyciągać wszystko ze śmietnika :)

      Usuń
  3. Ja też się obawiam tego momentu, bo już teraz, kiedy pełza, jest ciężko. Już wiem, skąd nazwa "Matka Wariatka" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym totkiem to nie do końca prawda, że trzeba tylko grać żeby wygrać :-) ja gram i dalej milionów na koncie brak :-) a Szymek radosny chłopak i odkurzy za mamusię :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja się na razie jeszcze pocieszę brakiem mobilności u Olka... Ale skoro Szymek sprzątać zaczyna, to jest nadzieja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślałam, że tylko u mnie tak....pocieszę Cię, że za pół roku już nawet nie ogarniesz mieszkania w ciągu dnia......tylko wieczorem :) Słodki jest Piernik Mały!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że do nas zaglądasz i życzę radosnych dni z nami.