http://www.gnioty.pl/29067#.U5LlgPl_vD0 |
Koleżanka rzuca pomysł - dzwoń do Ewy może ona ma czas. Napisałam nie pewnie sms-a dostałam odpowiedź, że tak między 11 a 15 może się zająć Szymkiem - akurat 4h pracy, ale czy mi pozwolą tak? Przecież mam być 14.30 -18.30, a jak nie pozwolą to co mam robić? Szał w głowie, złość, bezsilność i chęć rzucenia tego w cholerę. Dzwoni koleżanka z Torunia. Ja się wypłkałam w słuchawkę - głupia no po prostu głupia dziewucha ze mnie. Nie ogarniam tematu, czuję się bezsilnie, beznadziejnie. Dzwonie do pracy, zgadzają się na taki myk (pracodawca miłosierny dla mnie - ło mamuniu nie każdy tak ma). Odstawiam Ewie śpiącego Szymka, idę do pracy z duszą na ramieniu - nigdy z nią nie był, nie miałam jak przekazać jej informacji gdzie co schowałam - co może jeść a czego nie. Stres - czy sobie poradzą? Siedzę jak na szpilkach i patrzę na telefon w pracy. Asia tłumaczy mi coś, a ja słucham ale nie do końca. Moje myśli krążą przy Szymonie. Rafał pisze sms-a, że będzie do 18. Ewa nic nie pisze. Nie dzwoni. Chyba sobie radzą. Dla pewności napisałam ja do niej. Po 30 minutach napisała, że jest ok. W międzyczasie wpada do pracy mąż i mówi jak to jednak ich puścili i że robią sobie zabawy wojenne bez ostrzeżeń i deklaracji ile czasu faktycznie zajmie. Niech to szlag. No jak tak można? Mam ochotę udusić dowódcę jednostki. Co za poronione pomysły mu strzelają do głowy.
Kilka myśli - przecież jak tak dalej ten głupek będzie robił to ja osiwieję i nie będę mogła chodzić do pracy. I co teraz? Albo wychowawczy znowu albo żłobek i 7/8 etatu -pozwolą mi tak? A będzie miejsce w żłobku?
Odbieram Szymka od Ewy, ma rozbita wargę - bawił się z jej synem i sobie roztrzaskał wargę. Grzeczny i uśmiechnięty był. Wracamy do domu. Idzie na drugą drzemkę bo spał tylko godzinkę.
Odbieram Szymka od Ewy, ma rozbita wargę - bawił się z jej synem i sobie roztrzaskał wargę. Grzeczny i uśmiechnięty był. Wracamy do domu. Idzie na drugą drzemkę bo spał tylko godzinkę.
Budzi się z krzykiem, wrzaskiem. Na przemian odpycha mnie i patrzy z wyrzutem i wtula się z całych sił - stan ten trwa 30 minut. Ja płaczę z nim - nie wiem co robić. Nie wiem co dalej Stoję na rozstaju dróg i nie wiem w którą stronę iść.
Dziś spał normalnie. Nie mam dnia pracy - mam wolne, ale nie wiem co będzie we wtorek. Dzielnie znosi rozłąki ale potem ma takie ataki? Czy może coś innego się dzieje i nie jest to związane z rozłąką?
Musi się przyzwyczaić, jak ja wychodziłam to Niuniek takie cyrki odwalał w nocy, że była masakra, niby mame chciał ale i nie chciał...Po jakimś czasie mu to przeszło...Raczej radziłabym stabilizację dla Młodego nie we wszystkich możliwych kątach tylko jeden żłobek albo niania, byle ktoś był zawsze zaufany i Młody się do tego szybciej przyzwyczai...
OdpowiedzUsuńMiało być tak że tylko mąż i moja przyjaciółka - a tu tak brzydko wyszło, że nie wiem co - Niania w naszym mieście przy moich zarobkach się nie opłaca - a na żłobek tylko prywatny jeśli mają miejsce i cały rok czynne. Zobaczymy jak to będzie dalej.
UsuńTo może poszukac jakieś niani na telefon, u nas tak studenki, licealistki i starsze Panie sobie dorabiały po te parę godzin...może gdzieś w pobliżu was jest jakas życiowa emerytka lub nastolatka, której by pasowało tak od czasu do czasu, żeby nieosiwieć jak się powtórzy...
UsuńTrudna sytuacja aż nie wiadomo co Ci poradzić.
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie,znajomy psycholog poradził żeby być stanowczym do dziecka.W poduszke płakać,ale przy dziecko cześć,wychodze itd.
OdpowiedzUsuńJak ręką odjął i ataki żalu po moich powrotach sie skończyły. To co ja przezywałam to już inna sprawa...
Oj ciężka sytuacja :(
OdpowiedzUsuń