czwartek, 12 czerwca 2014

Zwykły dzień

Wczoraj rano odkryłam, że moje dziecko wstaje między 6 - 7 i siada znowu do książeczek i siedzi, i mówi do siebie. Bawi się z misiem w "akuku" i nasuwają mi się myśli - czy on przypadkiem nie poczuł się odsunięty i dlatego sam sobie znajduje zajęcia, a może po prostu mam złote dziecko, które nie potrzebuje ciągłego towarzystwa?
Gdy już się nudzi zabawą, zaczyna swoje zdanie wyrażać głośno i przychodzić do mnie. Z wielkim oburzeniem, że jak to nie stoję tuż za drzwiami? Kto to wie o co chodzi mu?
Zjadł śniadanie jak co dzień, ale pierwszy raz szłam na 9 do pracy. Był zdziwiony, że szybko czesze włosy, maluje paznokcie (taa maluje paznokcie a Szymon lubi tą czynność oglądać a potem wyschnięte paznokcie ogląda z wielkim zdziwieniem) i się szybko ubieram by gdzieś iść a jego nie przebieram. Zobaczył Ciocię i awanturki nie zrobił jej, że poszłam - złote dziecko?

A ja w pracy do 14 i lekka panika mnie ogarnęła czy aby na pewno wszystko dobrze. I co? Syn dziś spał aż całe 30 minut w ciągu dnia. Ale jakoś super zmęczony nie był mimo upału a potem ulewy i wichury. Podejrzewam, że przeżywamy skok rozwojowy i to jakiś bardzo duży. Szymon zapomniał jak się otwiera drzwi za klamkę - muszę mu uchylić - a ta umiejętność przez ponad miesiąc szlifował kilkanaście razy dziennie - otwierając i zamykając swój pokój. A z dnia na dzień - trach i nie umie? Tak samo mam z nie którymi czynnościami - przestał znowu mówić zrozumiale swoje słowa i nazywać zwierzaczki w jakiś swój sposób. Za to widzę jak chłonie inne umiejętności, doskonali i szlifuje je. Widzę jak obserwuje, eksperymentuje i książeczki wróciły do łask. potrafi mi przynieść i pokazać co mam czytać. Siedzi słucha uważnie, gdy skończę daną stronę przewraca mi kartki i czeka by czytać dalej. Potrafi znowu pokazywać paluszkiem i stara się pokazywać zwierzątka i części ciała. Nie siedzimy na siłę. Nie uczymy się wierszyków i nie powtarzamy non stop tego samego - chyba, że Szymko chce. Nie chcę robić wbrew jego woli i narzucać mu, że codziennie będzie ten sam wierszyk bo zauważyłam, że rutyna go nudzi i od razu ucieka gdy coś mu się nie podoba. Umie ładnie pokazać co chce robić.  Ulubionym zajęciem aktualnie jest tańczenie z mamą za rączki w kółeczko i naklejanie naklejek. Odkryliśmy malowanie kredą i malujemy w wolnych chwilach na chodniku przed domem. Szymon kreski ja rysunki.
A wczoraj - było oberwanie chmury więc idealny dzień na skakanie po kałużach i wszelkie wariacje związane z kałużami. Nawet jakieś dziewczynki zaczęły mnie pytać czy Szymkowi nie będzie zimno. Powiedziałam, że skoro nie chce z niej wyjść to mu dobrze. Co miałam powiedzieć. Szymon, za żadne skarby nie dał się przekonać aby wyjść z kałuży. Wylewał z kaloszy wodę, taplał rączkami błotną wodę, zbierał błotko z dna. Nawet się nim umazał - zdjęć nie zrobiłam. I zadowolony, jednak gdy go siłą wyjęłam był protest, że on sam w mokrych skarpetkach musi dojść do domu z jednym kaloszem na nodze. Czy wy pozwalacie na takie zabawy dzieciom - czy boicie się, że będą chore?



7 komentarzy :

  1. Skakanie po kałużach....czyżby Twój synek oglądał Peppę:)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn obejrzał może ze dwa odcinki ale nic o kałużach nie było ;)

      Usuń
  2. a mnie się wydaję, że powinnaś być dumna z tego powodu, że potrafi sobie sam znaleźć zajęcie i szczęśliwa, że od razu nie płaczę i nie krzyczy "mamo" :) swietne zdjecia hehe :) zapraszam do mnie www.xavilove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pozwalam i musze sobie sprawić kalosze bo czasem nie zadąrzam za Niko...;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja dzisiaj pisze wszędzie po trzy komentarze jak będzie więcej usuwać proszę...
    Ja pozwalam się tak bawić w końcu to przyjemność dla dzieci, a tego im odmawiać nie chce

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie jak potrafi się czymś zająć. Ja pozwalam skakać po kałużach.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że do nas zaglądasz i życzę radosnych dni z nami.