Książka mnie zaintrygowała. Wielokrotnie ją oglądałam w Empiku. Teraz wiem, że warto ją przeczytać. Dzięki Wydawnictwu M wiem, że warto jest ją kupić.
Na pierwszy rzut oka autorka pisze o bardzo prostych sprawach, ale jednak zwraca uwagę na nasze reakcje. Zwraca uwagę na przeciętne relacje nie tylko chłopców ale ogółem dzieci z rodzicami. Zwraca uwagę na to, że rodzic najczęściej wymaga od syna posłuszeństwa i bezwzględnego wysłuchania naszych oczekiwań, ale my... no właśnie my rodzice nie słuchamy naszych dzieci.
Na pierwszy rzut oka autorka pisze o bardzo prostych sprawach, ale jednak zwraca uwagę na nasze reakcje. Zwraca uwagę na przeciętne relacje nie tylko chłopców ale ogółem dzieci z rodzicami. Zwraca uwagę na to, że rodzic najczęściej wymaga od syna posłuszeństwa i bezwzględnego wysłuchania naszych oczekiwań, ale my... no właśnie my rodzice nie słuchamy naszych dzieci.
Meg Meeker jest dla mnie kolejnym pediatrom piszącym o złotych środkach w zajmowaniu/wychowywaniu się dziećmi. Przyznam Wam, że są to dla mnie dość ważne spostrzeżenia, którymi się z nami dzielą. A pierwszym pediatrom amerykańskim był Harvey Karp - Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy, do tej pory używam jego metod na uspokojenie i zapewnienia stabilności mojemu synowi.
Książka "Jak wychować..." jest ważna teraz, ale na pewno do niej wrócę za kilka lat, gdy syn będzie wchodził w okres dojrzewania - bo książka tyczy się głównie nastolatków. Autorka na 3 już stronie wypisuje 7 ważnych zasad a potem w 12 rozdziałach naprowadza nas jak reagować na nie które zachowania. Jak pomóc sobie i zagubionemu dziecku. Na co zwrócić uwagę i jakie błędy najczęściej rodzice stosują. Przytacza historie ze swojego życia, w których są jej własne spostrzeżenia i przemyślenia. Jest to poradnik, który rozjaśnia dość zawikłane myśli matki na temat wychowania syna. Pokazuje, że rzeczy wstydliwe, dla nas dorosłych nie powinny być wstydliwe. To my dajemy przykład naszym dzieciom jak żyć, jak się zachowywać. Nie możemy żyć chaotycznie i bez zasad. Według Meg chłopcy lubią dyscypline i zasady. Miłość powinno się okazywać, ale nie przesadnie.
Książka "Jak wychować..." jest ważna teraz, ale na pewno do niej wrócę za kilka lat, gdy syn będzie wchodził w okres dojrzewania - bo książka tyczy się głównie nastolatków. Autorka na 3 już stronie wypisuje 7 ważnych zasad a potem w 12 rozdziałach naprowadza nas jak reagować na nie które zachowania. Jak pomóc sobie i zagubionemu dziecku. Na co zwrócić uwagę i jakie błędy najczęściej rodzice stosują. Przytacza historie ze swojego życia, w których są jej własne spostrzeżenia i przemyślenia. Jest to poradnik, który rozjaśnia dość zawikłane myśli matki na temat wychowania syna. Pokazuje, że rzeczy wstydliwe, dla nas dorosłych nie powinny być wstydliwe. To my dajemy przykład naszym dzieciom jak żyć, jak się zachowywać. Nie możemy żyć chaotycznie i bez zasad. Według Meg chłopcy lubią dyscypline i zasady. Miłość powinno się okazywać, ale nie przesadnie.
"Pamiętaj, że chłopcy potrzebują dyscypliny. Każdy chłopiec ma, co prawda niejako "wbudowany", pewien intuicyjny kodeks "chłopięcych praw", jeśli jednak ty jako tata nie ustalisz żadnych zasad, synowie czują się zagubieni."
Bardzo mi się podoba, że w książce jest pokazane jak ważną rolę odgrywają ojcowie. Mówi też o ważnej kwestii, że nasi partnerzy życiowi na początku życia syna potrafią okazywać uczucia otwarcie, ale gdy synowie wkraczają w wiek nastoletni wycofują się i nie potrafią odnaleźć i jak im ułatwić sprawę w okazywaniu uczuć. Wiecie, że nasi mężczyźni nie zawsze zdają sobie sprawę, że uczucia to też wspólne spędzanie czasu?
Zauważyłam, że ostatnio jest tendencja: "uważaj bo się pobrudzisz/wywrócisz/podrzesz ubranie/będziesz mokry", "zostaw jest to brzydkie/śmierdzące/brudne/straszne" albo "po co Ci ten pająk" "a jak spadniesz z drzewa to połamiesz ręce/nogi - więc po co Ci domek na drzewie" i chyba zapominamy jak to my się bawiliśmy za młodu. Nasze dzieci mają być grzeczne, czyste i poukładane. Nie chcemy by biegały i wchodziły po drzewach, bo coś się stanie. Za to mają chodzić czysto ubrane, mówić "dzień dobry" "dziękuję" "przepraszam" no i chodzić jak najszybciej, mówić od razu po tym jak chodzą - najlepiej pełnymi zdaniami, w nocnik mają robić na roczek najlepiej, a umieć czytać i pisać już w przedszkolu. Zauważyliście ten pęd? A Meg zwraca uwagę, że dzieci są dziećmi a chłopcy powinni "wyszaleć się". Wspinać po drzewach, mieć zdarte kolana i przebywać jak najwięcej na dworze bo to dla nich raj.
Czy chcecie wiedzieć na co zwrócić uwagę gdy nasi synowie dorastają? Na co im pozwalać a na co nie? Czego potrzebują i zweryfikować z własnymi przekonaniami?
O cos dla mnie, mam z domu 5-latka. ;)
OdpowiedzUsuńNo to poczytaj :)
UsuńMuszę ją przejżeć :)
OdpowiedzUsuńwarto, ale zapomniałam napisać, że autorka wyjaśnia nam rolę Boga(jakiegokolwiek) w życiu chłopców
UsuńO, coś dla nas :)
OdpowiedzUsuń