Karmiłam krótko i z przebojami. Na porodówce poszło nam gładko. Od razu załapał o co chodzi. Przez dwie doby nie miał problemów z ssaniem aż przyszedł nawał mleczny. Odciągałam trochę by nie było trudno mu łapać i aby mnie nie bolało. Łapał - na sekundę dwie i wypluwał a na twarz mu sikało z mojej piersi mleko. Próbowaliśmy miliona pozycji. Pielęgniarka laktacyjna stwierdziła, że dobrze dostawiam i że Szymko musi załapać, że jak mocniej zassie to będzie mocniej lecieć. Nie załapał, denerwował się do tego stopnia, że wpadał w histerię i nie szło go uspokoić. W domu były przygotowane butelki na taki wszelki wypadek choć schowane głęboko w szafie. No i zaczęła się zabawa. Odciąganie mleka do butli, gdy Szymon spał. Gdy się budził aby zjeść próba dostawiania, raz kończyło się wrzaskiem i twarzyczką całą w mleku raz spokojnie potrafił jeść. Ale więcej było butli niż piersi - ale się nauczyliśmy siebie. Szymon umiał poprawnie ssać. Umiał złapać i gdy już z moich piersi nie sikało, gdy zassał to spokojnie się karmiliśmy. W międzyczasie Szwagierka próbowała mnie pouczać i twierdzić, że najlepiej karmi się na leżąco i w ogóle ona to wielki znawca w tej sprawie i że źle przystawiam i źle robię - to chyba było najbardziej frustrujące i krzywdzące nas. Ja młoda zestresowana mama ale pewna siebie. A ta pewność siebie została zachwiana i zaczęłam się zastanawiać, że może faktycznie źle robię. Może jednak moja intuicja jest zachwiana i robię krzywdę dziecku... No i gdy już Szymko chętnie ssał pierś, nagle trach i nic nie leci. Stres? Nie wiem. Wiem, że częste przystawianie Szymona irytowało, herbatki laktacyjne nic nie dały, nawet mąż próbował pomóc i nic. Po prostu trach... i nic. Szymon wył z głody ja wyłam z bezsilności. Zależało mi. Przeczytałam mnóstwo materiałów o karmieniu piersią. Rozmawiałam z położnymi i nic. A poziom prolaktyny jak u kobiety niekarmiącej. I co? Co miałam zrobić? Powiecie przystawiać non stop, nakarmić trochę mm i przystawić - robiłam! Powiecie odciągać ile się da skoro nie chciał ssać- robiłam! Co miałam zrobić? Wtedy już po tygodniu brakło sił brakło chęci walki bo nie chciałam krzywdzić mojego dziecka. Za każdym razem gdy płakał i nie dał rady nic wycisnąć krajało mi się serce. Za każdym razem gdy próbowałam go przystawić krajało mi się serce wybrałam lepszą drogę dla niego - czyli spokojne i szczęśliwe oraz najedzone dziecko. Nie rozumiem nie których kobiet. Czytałam jak wiele potrafią poświecić dla karmienia piersią - zbiegiem czasu uważam to za chore i krzywdzące dla obojga. Bo jeśli mam jest zmęczona i nie zdolna do normalnego funkcjonowania to co to za dzieciństwo? Lepiej padać na pysk i być sfrustrowaną super mamą - która karmi dziecko byleby pokazać, że można? Czy być szczęśliwym i zdolnym do działania? Ja wolę mieć siłę na działanie. Chodzenie, bawienie się niż spędzanie dnia na ściąganiu mleka z piersi i karmieniu non stop z butli - czytałam, że nie które kobiety potrafią przez 2h ściągać mleko byle by karmić swoim mlekiem. I tak z 1h przerwy i kolejne 2h ściągania mleka. Czy to jest normalne? Nie.
Cieszę się, że Hafija potrafi rzeczowo napisać. Chce wysłuchiwać każdej historii, stara się coś zmienić w kwestii porad laktacyjnych w Polsce. Ale kobietki nie dajmy się zwariować! Jeśli ktoś uważa, że nie da rady karmić piersią i nie ma wsparcia i rezygnuje nie możemy oceniać, że tej osobie nie zależało. Nie wiemy jaką ma drogę laktacyjną za sobą. Nie wiemy jak wygląda jej życie. Każda z nas wie dlaczego lepiej karmić piersią ale jeśli ktoś wybiera inną drogę pozwólmy mu na to i nie oceniajmy.
A teraz? Teraz mój syn pije mleko roślinne zamiast mm. I uważam to za dobre. Czemu? Bo wypryski schodzą ale to chwile zajmie zanim całkiem zejdzie. Moje mleko zjada z apetytem nić modyfikowane - potrafi całą butelkę wytrąbić i chce jeszcze. Do tej pory zrobiłam mleko: owsiane, słonecznikowe, migdałowe i jęczmienne oraz gryczane - gryczane jest nie dobre dla mnie - smakuje jak kaszka. Każde z ziaren moczę przez około 12 h w wodzie bo wtedy uwalniają składniki odżywcze i niwelują jakiś tam kwas, który ogranicza wchłanianie. Do słonecznikowego dodałam suszone morele - bo Szymko nie chce ich przekąsić - a daktyle to hist ostatnich kilku dni. Wiecie, że mleko słonecznikowe smakuje trochę jak delikatna kawa ze spienionym mlekiem - aż mam ochotę sama całe to mleko dziś wypić. Jutro będzie mleko z lnu i trzymajcie kciuki by było dobre.
A co do karmienia piersią miałam nigdy o tym nie pisać. Ale dziś coś we mnie pękło czytając komentarze pod tekstem Hafiji który jest co prawda z października ale dziś trafił jeszcze raz w moje ręce.
Nie powiem, ja tez sporo sie meczylam i duzo walczylam zeby karmic mala piersia, ale tyle ile Ty pewnie nie dalabym rady i tez przeszlabym na mm. LEpiej przutulic sie do dziecka miedzy karmieniem butelka, niz przerwy miedzy posilkami spedzac na sciaganiu mleka. Popieram, nie dajmy się zwariować!
OdpowiedzUsuńJa nie od razu pokochałam tulenie i dawanie butli - mąż ze mną przeżywał 10 dni gehenny.
UsuńNie poddałaś się bez walki, zrobiłaś wszystko co mogłaś. Nie masz sobie nic do zarzucenia, nie popadajmy w paranoję z tym karmieniem! I również apeluję do matek, pozwólcie innym matkom dokonywać wyboru i nie krytykować za wczasu :)
OdpowiedzUsuńNie którzy powiedzą, że za mało ;)
UsuńJa też miałam cyrki z karmieniem ale to inna bajka, a takiego mleka jeszcze nie piłam...
OdpowiedzUsuńCzytasz w moich myślach! Mówiłaś mi, że dajesz Szymkowi mleko roślinne bo ma alergię. Mówiłaś, że krótko karmiłaś piersią, ale bez wdawania się w szczegóły dlaczego...ja też nie pytałam żeby nie być wścibska. A dzisiaj proszę - jest o tym post :) co do karmienia piersią - tak jak każde dziecko jest inne, tak i z karmieniem bywa różnie. Jestem tego najlepszym przykładem. Dawida karmiłam 2,5 roku (jak nie dłużej), Bartusia prawie 1,5 roku a Kacperka niecałe 2 tygodnie. I wcale nie dlatego, że mi się nie chciało, albo że mały nie chciał/nie umiał. Tak wyszło. Ubolewam nad tym do tej pory. Mały po wypróbowaniu prawie wszystkich mm wylądował na nutramigenie, które je cały czas. Po powrocie do domu przyjrzę się bliżej mleku roślinnemu :) ps . jeszcze godzina jazdy i będziemy na miejscu
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie byłaś wścibska choć spodziewałam się pytań :)
UsuńAle spodziewałaś się w sensie, że liczyłaś, że zapytam, czy może że będę jednak wścibska? Jeśli to drugie to uwierz - daleko mi do wpierdzielania się w cudze życie i oceniania. Jeśli nie karmiłaś to znaczy, że albo nie mogłaś, albo nie chciałaś, albo względy zdrowotne. Różnie w życiu bywa. Nie oceniam i sama też nie chcę być oceniana. Grunt, że maluszek nie jest głodny :) Uznałam, że sama powiesz jak będziesz chciała. Za mało czasu miałyśmy by się może aż tak przed sobą otwierać. Ale spoko, nadgonimy :)
UsuńSpodziewałam się pytań - bo większość pyta, część nawet nie zahaczy o temat a część patrzy z takim wzrokiem - "jesteś wyrodna matka" :)
UsuńA jak robiłaś gryczane i jęczmienne?
OdpowiedzUsuńJutro napiszę :)
UsuńSuper :-) ciekawi mnie to czy robi sie jak owsiane. Niektorzy robia tez ryzowe.
UsuńTak to jest z tymi anonimami :) Każdy ma dużo do powiedzenia, jednak na ujawnienie danych brak odwagi :)
OdpowiedzUsuń