poniedziałek, 30 czerwca 2014

Po (nie)Weekendzie

Czemu (nie)Weekend? Czuje niedosyt. Czuję brak czasu. Bo z mężem nie wypoczęłam. Może on wypoczął ale ja nie poczułam tego weekendu razem. Częściowo z jego winy a częściowo z niezależnych przyczyn. Chciałabym czasem rodzince móc wytłumaczyć, że spotykanie się co weekend nie jest zawsze fajne. Że gdy mąż pracuje jak pracuje chciałabym móc spędzić cały dzień z nim w trójkę a oni się brzydko mówiąc wpitalają. Tym bardziej, że jest Mundial więc się domyślacie jakie są u nas wieczory? Po za tym spotykanie się co niedzielę jest lekko irytujące, gdy...


... przychodzi rodzinka niezapowiedziana, w czasie naszej pory obiadowej i pory drzemki Szymka, gdy myśli że może zawsze przyjść i my nie możemy mieć żadnych planów. Nosz kuźwa, jak można nie zadzwonić i nie zapytać czy będziemy w domu i czy mamy jakieś plany na weekend? Może wyjechaliśmy do znajomych? A może właśnie się kochamy? No co? No przecież można się po ludzku umówić wspólnie na spotkanie, spacer czy cokolwiek. Nie jesteśmy uwiązani w domu. Takie nagłe wpadanie jest męczące. 
Ja powiem co myślę, ale że to rodzina mojego męża to proszę go by unormował te sprawy, ale tu zaczyna się przeszkoda. No bo przecież jak. Będzie im przykro itd. A mi kuźwa może być przykro? Mogą moje plany pójść się walić? Moja chęć odpoczynku może zostać zburzona? Moja możliwość rysowania może być odebrana bo nagle mamy gości i nawet w niedziele gdy przyjdzie wena muszę wszystko rzucić bo trzeba zrobić herbatkę i siedzieć z nimi, bo nie wypada iść zamknąć się w pokoju?
Mój mąż nie umie być asertywny wobec rodziny. Denerwuje mnie to. Bardzo - bo jak ja potrzebuje by mi naprawił sprzęt jakiś w domu to albo słyszę: "Zrób to i to, jak nie podziała to poszukaj czegoś w internecie" albo gdy już sama sobie nie dam rady to usiądzie i to naprawi, a swojej siostrze? Zawsze pójdzie i zrobi. Zawsze jest na zawołanie - jeszcze nie zdarzyło się aby odmówił. Powiecie, że jestem zazdrosna. Tak jestem o to zazdrosna. Choć mąż twierdzi, że nie pomaga mi bo ja jestem mądra i dać sobie radę zawsze powinnam. To i tak jestem wściekła o takie proste rzeczy. O ten brak w jego ustach: "Nie dam rady tego naprawić musisz oddać do specjalisty"  albo chociaż "Nie mam czasu by to zrobić bo mam inne plany". Nie którzy stwierdzą, że chcę nastawić go przeciw rodzinie, otóż nie. Chciałabym jak mamy jakiś plan na weekend - wolną niedzielę by nikt nam go nie burzył by się nie pchał do naszego domu bo ma taki kaprys. Dla mnie jest to niegrzeczne zjawić się przed czyimiś drzwiami i ładować się do domu bez wcześniejszego zaproszenia czy nawet telefonu z pytaniem: "Możemy przyjść?"

Wyżaliłam się. Wiem, że moje żale nic nie pomogą - ale mi ulżyło. A Wy jak traktujecie gości, którzy wpadają bo mają taki kaprys? Jak reagujecie gdy stoją nagle przed drzwiami i ładują się do Was do domu i burzą Wam plany na dzień?

A weekend spędziłam spacerowo z synkiem. Szymon zaczyna mnie zaskakiwać swoimi umiejętnościami wspinaczkowymi. Mimo, że pogoda była szaro-bura wykorzystaliśmy na maksa chwile bez deszczu. A dziś? Dziś było słonko ale się schowało.








8 komentarzy :

  1. Jak ja Cię rozumiem... Jak mieszkaliśmy u moich rodziców to niechciane/niezapowiedziane wizyty rodzinki były normą. A moja mama kwitowała to tekstem "bo tak się kiedyś robiło"... No tak, kiedyś. Bo kurcze kiedyś ani telefonów ludzie za bardzo nie mieli, że o Internecie nie wspomnę. Ale teraz są inne czasy. I tak jak mówisz, możecie nawet się kochać i co?
    A co do asertywności męża względem rodziny... Mój ma to samo. Jak teściowa chciała aby ją o 6 rano do Poznania zawiózł to poleciał. A jak ja, będąc w ciąży, prosiłam go aby mnie odebrał od koleżanki mieszkającej po drugiej stronie Poznania to mi powiedział, że przecież moge autobusem nocnym dojechać i ktoś mnie odbierze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię niezapowiedzianych gości, mam jedną taką koleżankę ale zawsze mnie z rana zaskakuje...kiedyś jej się odgryze...

    OdpowiedzUsuń
  3. My na szczescie takich wizyt nie mamy, chyba za daleko mieszkamy :) ale rozumiem o co Ci chodzi, mam tak w innych kwestiach dotyczacyh rodziny T

    OdpowiedzUsuń
  4. My mamy tylko zapowiedzianych gości, tylko nie trafiają w umówioną godzinę. Tak naprawdę przyzwyczaiłam się już do życia bez gości :) do jednych rodziców mamy 70 km, do drugich 150 :P wiec widujemy się max raz w miesiącu i to mi pasuje. A i tak nie mam sił odpoczywać :P

    Co do Menża nie mam zastrzeżeń. Nie ma czasu na swoje sprawy, a moje prośby zazwyczaj są spełniane ;) poza tym w trzy miesiące po rozpoczęciu związku zadeklarował się kto jest "ważniejszy" (Mama - Teściowa stwierdziła, że nie jeszcze nie czas na poznanie się ze mną, to nie pojechał do rodziców :P) Od tego czasu nie mam takich problemów :D Szczególnie pokazał to po porodzie, kiedy rozpraszał gości idyktował, że odwiedziny są na dwie godziny, a nie dłużej ;P

    Ale jak każdemu facetowi pasuje mu czasem powiedzenie: "jak facet mówi, że coś zrobi, to to zrobi, i nie trzeba mu powtarzać co pół roku :D". Ależ mi wyszedł komentarz pochwalny dla Menża :)

    OdpowiedzUsuń
  5. My niezapowiedzianych gości nie miewamy bo cała rodzina 120km od nas, i mimo że człowiek zaprasza to i tak słyszy, że nam jest bardziej po drodze bo i tak na weekendy przyjeżdżamy :)
    pozdr i zapraszam do nas na nowe kąty www.swiatkarinki.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tymi odwiedzinami to Cię bardzo dobrze rozumiem. Również marzę o niedzieli tylko we trójkę - nawet, gdybym miała cały dzień siedzieć w domu to ten czas byłby dla nas. A co do niezapowiedzianych gości..... moi teście nigdy tego nie robią, zawsze o ich przyjeździe dowiadujemy się jak dzwoni domofon :/

    OdpowiedzUsuń
  7. no wiem co piszesz choć ja takiego kłopotu nie mam teście jak na razie daleko a moiRodzice się nie wpraszają czasami wpadają ale zawsze dadzą znać zapytają zresztą. Myślę że rozmowa z Mężem może coś pomóc a skoro on nie potrafi to spróbuj T może przez jakiś czas wpadać do nich bez zapowiedzi może wtedy zrozumieją jak
    TY się czujesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z mężem rozmawiałam. To już ostateczny apel. Do Teściowej więcej nie ma w domu niż jest a do Szwagierki to długi temat...

      Usuń

Dziękuję, że do nas zaglądasz i życzę radosnych dni z nami.